Zapraszam Was serdecznie na pierwszy z ośmiu Blogmasów (więcej informacji na temat tej serii zobaczycie w poprzednim wpisie), polecam włączyć sobie do czytania muzyczkę u góry, także uśmiechy na twarz i zaczynamy!
Dzisiaj moi drodzy, jako pierwsze artystyczne działanie mamy zrobienie kartki świątecznej. Co najciekawsze kartka zgodnie z konkursem, który przewidziałam wcześniej zostanie wylosowana i wysłana do jednej osoby z Was. Zanim jednak weźmiemy się do pracy chciałabym Wam pokazać po raz pierwszy kalendarz, który będzie nam towarzyszył przez cały grudzień oraz to, jak go wykonałam.
Kalendarz ma dwie strony, pierwsza do 11 grudnia włącznie, a kolejna od 12 do 26. Większe okienka symbolizują największe daty. Do jego wykonanie użyłam w sumie jakiś tam resztek, które gdzieś tam pokitrałam. Najgorsze jest to, że nie miałam kleju przy sobie (dzisiaj już mam klej, dlatego karteczkę mogę zrobić). Tekturka to tył od mojego zużytego już szkicownika, chciałam, aby było coś bardzo mocnego. Odmierzyłam na dwóch tekturowych kartkach technicznych koloru czerwonego i zielonego okienka, potem je wycięłam mozolnie nożykiem mojego Taty, który był strasznie tępy
Strasznie mi to szło i dopiero po czasie zorientowałam się, że mimo idealnie naniesionych wymiarów, niektóre okienka są trochę krzywe co widać od środka, mam nadzieję, że mi wybaczycie. Napisałam wszystkie zadania. Skleiłam trzy kartki do siebie, a z okienek zrobiłam prezenty. Do środka doczepiłam kawałki kartonu, aby kalendarz się zamykał. Niektóre przyozdobiłam zielonymi kokardkami (miały być wszystkie ale taśma dwustronna (znowu mojego Taty) mnie pokonała). Całość przyozdobiłam, niestety nie miałam kleju więc naniesiony brokat musiałam posypać na niewyschnięte plakatówki, całość się sypała i cały dom i psa i sąsiada mam w brokacie :). Moim zdaniem cały urok to czarny marker, który sobie kupiłam na podpisywanie płyty z Agniechą, ale okazało się, że ma swój... także mam nadzieję, że taki niecodzienny kalendarz Wam się podoba!
Tak wygląda zrobiony już w 100 procentach kalendarz blogowy!
Moim zdaniem zewnątrz jest spoko, ale przez te dziwne wymiary, które naprawdę nie wiem czemu nie wyszły, środka okienek są krzywe i niezbyt fajne...
Mam też kalendarz z czekoladkami z Milki - dla siebie, a te trzy dla rodzinki!
A teraz zadanie z dnia dzisiejszego... czyli kartka świąteczna. Oprócz jego wykonania chciałabym Wam pokazać co do niego specjalnie kupiłam:
Płatki Śniegu - 4zł (sklep KiK)
Brokat w gwiazdki - 3,50zł (Tiger)
Naklejki - 4zł (KiK)
Złota tekturka - 4zł (KiK)
Brokaty kolorowe -13 zł (Empik)
Losowanie na kartkę odbędzie się dnia 4 grudnia, więc czekajcie i jeszcze możecie się zapisywać pod postem!
Po kolei, jak wykonałam karteluszkę, czytając gwiazdki od 1:
1. Brązową techniczną kartkę zgięłam na pół, zieloną, o mniejszym formacie, również.
2. Narysowałam ołówkiem paski od góry krótsze, czym dalej dłuższe i grubsze, potem obcięłam je na zgięciu nożyczkami.
3. Co drugi pasek wygięłam do przodu, aby w środku powstała choinka 3D.
4. Z materiałowego papieru od tyłu narysowałam kształt dzwoneczków i wycięłam.
5. Na czarnym kartonie wycięłam szersze ,,odbicie" dzwoneczków i kółka jako ,,języczki", czy jak to się tam zwie :)
6. Przykleiłam klejem zieloną kartkę do brązowej, tak aby nie sklejać odstających części.
7. Napisałam markerem ,,Wesołych Świąt", przykleiłam zielone śnieżynki, i lekko przycięłam kartkę.
8. Dodałam minimalnie brokatu na choinkę (strasznie się sypał) i kilka naklejek, dodatkowo w rogach pomazałam czarnym markerem.
Ogólnie jestem zadowolona z dzwoneczka, reszta średnio mi wyszła, ale to chyba moja pierwsza od lat taka kartka. Niestety strasznie lubi się wykrzywiać dlatego aktualnie siedzi zgnieciona pod książkami :D. Ilość naklejek to pomysł siostrzenicy... która pomagała mi przy karteluszce :), jeśli uważacie, że jest ich za dużo - piszcie, a odkleję. Mam nadzieję, że dotrze w stanie idealnym do odbiorcy. No i jeszcze życzenia napiszę :).
A co u mnie?
Kupiłam Puszosławie świąteczny sweterek w Biedronce, mało tego okazało się, że Siostra wpadła na taki sam pomysł, na szczęście kupiła inny sweter. Na zdjęciu Puszosława obrażona, bo kupiłam jej kabanoski i włożyłam do szuflady, to nie będzie pozowała. Byłam też w kinie na ,,Miłość jest wszystkim", mało filmów świątecznych udało mi się zobaczyć, ale z tego jestem zadowolona. Przecudownie pokazali moje miasto - Gdańsk w ujęciach (pamiętam te zablokowane ulice rok temu, przez kręcenie filmu), wzrusza i rozśmiesza, jednak dobry film potrafi być bez Karolaka czy Dygant :). Byliście? No a na koniec ciepła gorąca czekolada z bitą śmietaną!
A czy Wy macie swój własny kalendarz świąteczny? Albo mieliście w dzieciństwie? Zjadaliście wszystkie czekoladki od razu, czy jedną każdego dnia? Ja osobiście powiem, że około 20 grudnia zapominałam o kalendarzu i przypominało mi się w styczniu :D.
Hoł hoł hoł
Do namalowania!
Pozdrawiam!
Beatrycze
Zbychu wbił przy kartce do zdjęcia :D Ma parcie na szkło :D A Wy macie swoje kalendarze adwentowe? :)
OdpowiedzUsuńNie mam jeszcze kalendarza adwentowego.. zjadłabym wszystkie czekoladki naraz i uznała, że pora na Wigilię i barszcz z uszkami. ;)
OdpowiedzUsuńTaką kartkę to bym chciaaaaaała dostać!
Buziaki. :)
Nie miałam nigdy takiego kalendarza, ale moje Baby już tak i to ja w sumie pilnuję, żeby nie zjadły wszystkiego od razu;)))
OdpowiedzUsuńPiękna Ci kartka wyszła!
pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Oj zawsze kusiło mnie by zjeść wszystkie czekoladki na raz, ale nigdy do tego nie doszło. Śliczna kartka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam kochana
Glamcia
Pamiętam, że jak byłam młodsza to potrafiłam cały zjeść na raz :D
OdpowiedzUsuńŚwietne kartki :)
God Rest Ye Merry Gentlemen
Jaki cudny kalendarz! Przepiękny pomysł miałaś :)
OdpowiedzUsuń