poniedziałek, 18 czerwca 2018

Letni bełkot #14

Po długiej nieobecności na blogu, witam wszystkich i zapraszam do czytania moich bełkot... bełkotów?

Pies prowadzi lepiej niż ja
Albo chociaż parkuje.
Nie wiem, jak u Was, ale u mnie planowanie nieziemsko nie wychodzi nigdy, dlatego, choć urlop był zaplanowany w 99% nic z tego nie wyszło. Choroby znajomych, jakieś ogólne niewypały, także już z góry wiedziałam, że mój czerwcowy urlop nie będzie należał do najfajniejszych w moim życiu (rok temu też szału nie było), ale w sumie nie umieram, więc może za rok będzie fajniej. Może.

Na początku dowiedziałam się, że osoby X i Y jadą niespodziewanie do Chorwacji, co wiązało się z tym, że ja musiałam zająć się naszym lekko schorowanym psiakiem. Miałam do wyboru powiedzenie im, że nie chcę aby jechali bo ,,zostawiają mnie pod kluczem na większość urlopu w domu" i słyszeć foch na cały rok, albo chociaż do świąt, albo się zgodzić i wybrać dobrowolne zjebanie urlopu bez słuchania jakichkolwiek fochów. Wybrałam to drugie, chociaż smutna była dla mnie ta perspektywa, chciałam wykorzystać jak najlepiej dwa tygodnie urlopu jak najlepiej. Czy się udało? Chyba tak po połowie...

Człowiek kreatywny.
Plażing z Puszosławą.
Pierwszym ,,problemem" był mój piesełek, który troszkę chorował i osobiście bałam się Jej zostawić samej w domu, bo myślałam, że coś się stanie, a już bardziej na parę godzin. Na początku źle znosiła rozłąkę z X i Y no i te upały, ale później Jej się polepszyło. Problem w tym, że chciałam odwiedzić kilka miejsc i znajomych z Warszawy, ale niestety ZNOWU musiałam zrezygnować z tego samego powodu, co rok temu. Przez cały ten czas strasznie było mi przykro, że X i Y nie mają wyrzutów sumienia, wiedząc, że kompletnie rujnują mój urlop. No, ale nie mieli. Do pieska też wyrzutów nie miałam, bo to przecież mały kochany stworek i nie jej wina, że akurat choruje.

Postanowiłam jakoś podzielić opiekę nad psowatą i się jakoś nie zanudzić. Każdego dnia starałam się coś robić, po tym, jak już mój stworek stanął na nogi i się czuł dobrze. Byłam chyba z trzy razy nad morzem. Raz odwiedziliśmy Stogi, a dwa razy Sobieszewo. Niby szału dla mnie nie ma, bo mieszkam niedaleko Gdańska, ale zawsze jakieś wywalenie od rzeczywistości. Spaliłam się niemiłosiernie, chociaż już nie ma właściwie śladów. Dowiedziałam się, że wciąż nienawidzę bitej śmietany, ale za to polubiłam jeść nadmorską rybkę. 
Innego dnia postanowiłam zrobić zaległości w rysowaniu. Narysowałam aż dwa portrety i dwie abstrakcje farbami, które do dzisiaj się suszą i będą fajnie wyglądały w moim nowym pokoju. Ale o remoncie później...

Pogoda dopisywała, więc dwa razy byłam też nad jeziorkiem. Razem z koleżankami spotkałyśmy się raz na piwku nad Wisłą i pojadłam super lody z koktajlem malinowym.
Podczas pobytu nad morzem odwiedziłam moich starych znajomych, a w inny wolny dzień odwiedziłam moją chrześniaczkę Amelkę i dałam Jej zaległy prezent na dzień dziecka. Była prze szczęśliwa. Odwiedziłam też moją przyjaciółkę Martynę i Jej córeczce również sprezentowałam malutki prezencik.


Jednego dnia zrobiliśmy ogromne ognisko i piekliśmy kiełbaski z piankami. Machneliśmy stół z kartonu i przy akompaniamencie mojej gitary zrobiliśmy sobie mega atmosferę. Siedziałyśmy tak do czasu, aż nie zaczęły latać te ogromne cosie, co zawsze pod koniec czerwca latają (brrr...).

Byliśmy również na rowerkach wodnych, super sprawa pływać takim ślicznym łabądkiem. Ciężko było przekonać chłopaków do pływania takim sprzętem, ale okazało się, że zwykłe rowerki (znaczy te bardziej męskie) też mają.
A co robiliśmy ostatniego dnia... o tym będzie w kolejnym wpisie!

I tak właśnie pokrótce spędziłam urlop. Trochę jestem zła, że nie pojechałam nigdzie na kilka dni, ale w sumie byłam na domkach na majówce (#11), a i w sierpniu pewnie wybierzemy się na namioty. Były takie dni, gdzie kompletnie nic nie robiłam, bo nawet nie miałam ani siły, ani ochoty. Ale przynajmniej wypoczęłam.

A Wy macie jakieś plany na urlop, wakacje? Może już jesteście po? Czy wolicie planować, czy jednak na spontanie? Często jesteście źli, jak coś Wam nie wychodzi?




To by było w sumie na tyle
Pozdrawiam
Beatrycze

#Śmieszki-Beatrycze

4 komentarze:

  1. Generalnie nie planuję, wyjdzie spontanicznie...chyba tak najlepiej:D
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja bardzo lubię planować, ale najbardziej dłuższe wyjazdy, bo takie jednodniowe to lubię spontaniczne :)
    Dobrze,że pomimo tego, że nie wszystko poszło po Twojej myśli, Ty się nie poddałaś i wybrałaś się nad wodę. Czasami musimy się przystosować.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje plany na wakacje to zaczęcie pracy, a co! W tym roku sobie nie odpocznę, ale na pewno za rak coś wymyślę. :) Poodpoczywaj za mnie - bardzo Cię proszę!
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  4. Z twojego opisu to jednak wnioskuje, że miło spędziłaś ten czas i współczuję, że zostawiono cię w takiej sytuacji :) mam nadzieję, że za rok będzie lepiej i jeszcze w tym roku gdzieś pojedziesz :)

    OdpowiedzUsuń