czwartek, 8 lutego 2018

Coś się kończy, a coś zaczyna #3

Hejka hej kochani!

Ostatni wpis tego typu był o świętach, także mam trochę do opowiedzenia, ale w sumie niewiele się działo, więc myślę, że jakoś da się to opisać. 

Mam już dość zimy. Trochę popruszyło, ale osobiście mam dość skrobania szyb w samochodzie, cieżkiej jazdy... odśnieżania i słuchania pod pracą ,,ja pie*dole znowu ręczny zamarzł". Na szczęście ja zaradna zostawiam autko na wstecznym :).  Chciałabym aby była już wiosna i mam nadzieję, że niedługo przyjdzie. Co się u mnie ostatnio działo...
I teraz muszę kupić nowe buty :(

Byłam na urodzinach dwóch osób i naprawdę dobrze się wybawiłam po dłuuugim czasie. Już przez długi czas nie tknę alkoholu. Była opcja, żeby w końcu się wystroić i nie wyglądać jak widły w gnoju, a i znowu zniszczyłam buty. Osoba, która znalazła tą kokardkę musiała mieć niezłą zagwostkę, skąd owa rzecz i czy nie jest przypadkiem ze złota coby można było opchnąć... na dodatek na urodzinach kuzyna jakiś starszy Pan chciał mnie zeswatać ze swoim 37 letnim synem. Bo myślał, że mam trzydziestkę. A ja biedna zawsze muszę pokazywać dowód w sklepie jak chcę kupić piwko. Cholender. 
Odwaliłam się jak na otwarcie stodoły.

Na dodatek niedługo moje urodziny i jeszcze mojego szwagra, ale o tym w kolejnym poście będzie.


W styczniu kupie samochód. Na pewno.

Tak właśnie mówiłam w grudniu. Że grudniowy hajs przeznacze na święta, a później już kupuje autko. Tak właśnie, swoje pierwsze, WŁASNE autko. Nie wiedziałam, że jest to takie trudne. Nie chcę samochodu za tysiąc złotych, mam troszkę odłożone i w sumie samochody się pojawiają, ale co z tego, bo gdy mam czas i mogę z kimkolwiek pojechać zobaczyć samochód to już nie ma oferty. Już osobiście mam dość jazdy po nic, oglądanie samochodów zupełnie innych od tych ze zdjęć z oferty. A chcę samochód mały, nie biały, żeby koła się kręciły, benzyna, manual... czy to tak wiele? A no i błagam nie matiza, ani multipli (nie obrażając właścicieli matizów, Ci od multipli sami wiedzą jaki to ból). Chyba zacznę uczyć się jeździć na rolkach w trybie 60 na godzinie. 

A no i jeszcze te sarny na drodze. Nie, nie przejechałam jeszcze żadnej, ale ten mem mówi doskonale, o tym, co czuje przejeżdżając przez las <kliknij tutaj bo jebaństwo jest strasznie długie> .

Także ten no... w lutym kupie samochód. Na pewno.

Spotkanie po długim czasie z Przyjaciółką i Jej Córeczką.

Pierwsze spotkanie z małą Emilką postanowiłam uwiecznić fotografią. Kupiłam malusi prezent taki na przywitanie.
Prezencik jeszcze do tego małe skarpeteczki kupiłam :)
Swoją drogą uwielbiam małe ciuszki i mogłabym w nich grzebać godzinami (chyba odezwał się u mnie instynkt mamuśki). Szkoda, że takie małe dzieci rosną. Mam nadzieję, że pomimo teraz iż każda z nas ma swoje prywatne życie, to będziemy mogły się widywać jak najczęściej, a i ja będę mogła się sprawdzić jako przyszywana ciocia dla małej Emilki. 

,,Anioły z Ziemi lecą do Nieba" wystawione na konkursie.

Tak właśnie stało się, moje pierwsze opowiadanie zostało wystawione na konkurs i mam nadzieję, że się spodoba czytelnikom. Pierwsze miejsce to oczywiście wygrana pieniężna i możliwość wydania własnej książki, co jest moim ogromnym marzeniem, szczególnie teraz kiedy mam kryzys twórczy, a podkreślę, że to opowiadanie pisałam rok temu i zaczełam nowe, ale idzie mi jak krew z nosa, albo jak gile, ktokolwiek woli. Nie ważne.

Książka pokrótce opowiada o historii pewnej dorosłej kobiety, która całkiem niedawno założyła rodzine i wiedzie jej się dobrze, wręcz bardzo dobrze. Jednak zauważa, że w jej otoczeniu nie wszystkim sprzyja takie szczęście jak jej, więc postanawia pomagać innym jak tylko się da. Nie jest w stanie funkcjonować, wiedząc, że w jej otoczeniu ktokolwiek potrzebuje pomocy. Więc pomaga, a gdy ludzie zauważają jej ogromną chęć niesienia pomocy, zaczynają to wykorzystywać. Nieświadoma kobieta wciąż robi swoje, staje się to jej obsesją. Dopiero zdaje sobie z tego sprawę, gdy właśnie u niej pojawiają się problemy i zostaje z nimi sama. Pytanie jest tylko jedno... czy wygra lojalność wobec bliskich, czy naiwność?
Tyle zostało pyszności.


I na koniec kilka słów o Tłustym Czwartku!

Pojedzone.
                              A środki donatów nie mają w ogóle kalorii!
                                                                                      
                                                                                                 Potwierdzone. 






Na razie to w sumie tyle
Pozdrawiam
Beatrycze
#Śmieszki-Beatrycze




4 komentarze:

  1. Kochana powodzenia w spełnieniu planów oraz przy książce ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kupno samochodu to dość upierdliwa rzecz, ja już sobie obiecałam że nie będę się bawić w żadne ogłoszenia. Następnym razem po prostu pojadę do salonu i kupię nowy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tam już parę lat temu postanowiłem sobie kiedyś kupić Subaru Imprezę. :D Ale jak na razie nie mam prawa jazdy, więc raczej bym sobie nie pojeździł. Poza tym akurat ten samochód nie jest wcale tani, nawet używane kosztują tyle, że głowa mała.

    O, widzę, że tak jak ja działasz na polu literackim. Szacunek za próby spełniania swojego marzenia. Powodzenia w takim razie z tym konkursem.

    Czasem niestety trzeba wziąć się za sprzątanie. Co do mycia podłóg to faktycznie bywa upierdliwe do granic. A sytuacja pod stołem w kuchni czy innej jadalni to temat rzeka. Ciągle coś. :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę bardzo ciekawie minął Ci tamten tydzień. Racja przez tą pogodę, to wszystkiego się odechciewa :(

    OdpowiedzUsuń